wybraliśmy się na sobotni obiad.
wystrój knajpy może się podobać lub nie, kwestia gustu. mnie się podoba, mojej kobiecie nie. klimatyzacji nie ma lub nie daje rady, gorąco, duszno. na parterze siadać nie radzę, kelnerzy porozumiewają się z barem za pomocą wrzaskliwych okrzyków. szybko przeszliśmy na piętro. tu z kolei przeszkadzała nam męcząca muzyka. niestety, jak głośnikisąmałe i tanie, to trzeba je nastawić na max. wówczas zaczynają rzęzić. utwór wyraźnie leci z mp3, co tylko pogarsza sytuację. dobór repertuaru też nie zachwyca, jakiś tepy łomot po włosku, nie udało mi się zidentyfikować. może właścicielowi się podoba, ale chyba tylko jemu.
później było tylko gorzej. obsługa - irytująca dziewczyna, zero uprzejmości, o uśmiechu nie wspomnę. czułem się jak kolejny balast przy stoliku, który biedna kelnerka musi przepchnąć w tym dniu. wręcz poczułem się winny.
po kwadransie wjechały napoje.woda mineralna za 11 zł to jednak przesada. ja zamówiłem piwo. perły nie chciałem, więc zamówiłem piwo o nazwie ivo. dostałem perłę, tylko że drożej. smak perły poznam bez pudła, żyję w lublinie 50 lat, na pewno się nie mylę. taki manewr, panie właścicielu, to tanie cwaniactwo. wstyd.
na danie należało poczekać ponad 50 minut. lasania była zaledwie poprawna, słabo przyprawiona, mdława. porcja spora, ale nie zachwyciła.
generalnie - odradzam. można tę stówę wydać lepiej.