kapitalne, nowoczesne miejsce z duszą w centrum gdyni. ostrzyłam sobie na nie zęby i nie zawiodłam się - spełniło moje oczekiwania w 100%.
w sobotnie popołudnie knajpka (używam zdrobnienia, bo wnętrze nie jest bardzo duże; warto zrobić rezerwację) była prawie pełna, co chwila dochodzili nowi goście. można wybrać sobie miejsca pod dachem lub na urokliwym patio. a w środku jest też bardzo sympatycznie: wystrój surowy, ale jednocześnie ciepły, z małymi zabawnymi akcentami jak np. wieszaki na menu przy każdym stoliku czy neon pokazujący zajętość toalety - świetny patent! załogę głównej osobowej tworzą młodzi, kontaktowi ludzie, którym wyraźnie się chce obsługiwać gości i im doradzać (a z tymi chęciami jak wiadomo w gastronomii bywa różnie). wszystko to współtworzy naprawdę świetny klimat miejsca.
repertuar dań i napojów również nie zawodzi, a momentami wręcz bardzo pozytywnie zaskakuje. zdecydowałyśmy się na zupę, dwie przystawki zamiast dań głównych oraz deser na spółkę. marzyłyśmy obie o zupie rybnej i nasze pragnienie zostało zaspokojone; zupa była treściwa i pyszna, z jednym drobnym zastrzeżeniem, czyli małą ością, która niefortunnie stanęła mi w przełyku, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. po zupie na stół wjechały: podpłomyk wegetariański (biała fasola, pieczona papryka, pomidor i inne dobra) - smakowity, bardzo sycący, może aż nadmiernie przykryty warstwą sera. oraz - uwaga uwaga - pączki z ziemniaka! cudowne danie, zaskakujące, niezwykle pyszne, idealne comfort food: puszyste ziemniaczane kule z nutą wędzonej papryki skąpane zostały w aksamitnej śmietanie ze szlachetnym posmakiem trufli. mistrzostwo! (podobno równie boskie są pierogi z ziemniakami i bobem (i tą samą słynną śmietaną), dla których ludzie specjalnie przyjeżdżają do go, ale akurat ich zabrakło. trzeba będzie wrócić :)
naszej uczty dopełniły wegańskie lody na mleku kokosowym z hibiskusem, malinami i karmelizowanymi pestkami dyni. fantastyczny deser, aczkolwiek uprzedzam, że porcja jest duża i mocno zmrożona (przypominają bardziej semifreddo niż lody). ponadto wypiłyśmy po kieliszku sympatycznego primitivo oraz po lemoniadzie. specjalnością gdyni osobowej są również ciekawe drinki, w tym zawsze jeden drink miesiąca spoza karty, przygotowywany przez młodych zdolnych adeptów sztuki barmańskiej. kolejny powód (drinki, nie adepci:), by złożyć następną wizytę na abrahama. dodam jeszcze, że nie tylko wegetarianie i weganie poczują się tu dobrze, dania mięsne też się w karcie pojawiają.
główna osobowa to tak jak pisałam na wstępie miejsce z duszą i przede wszystkim z pomysłem. wystarczy powiedzieć, że nawet dodatki do dań, pozornie banalne jak śmietana czy pestki, występują tu w oryginalnych wcieleniach. uwielbiam takie nowatorskie miejsca, w których jednocześnie możesz doświadczyć domowego błogostanu. przy następnym wyjeździe do gdyni nie odmówię sobie ponownie tej przyjemności :)