na diecie? na randce? na spróbowanie czegoś nowego?. lavende znałam jeszcze z rewolucji - byliśmy tam kiedyś na jedzeniu, które było dość smaczne, więc kiedy usłyszałam, że ponownie otwierają się w manufakturze bardzo się ucieszyłam.
lokal należy do znanego małżeństwa restauratorów, którzy mają także revelo, gęsi puch i dwie karczmy młynec. lavende klimatem najbardziej przypomina gęsi puch, chociaż ma własny charakter.
w porównaniu do restauracji z rewolucji zrobiło się bardziej elegancko i szykownie - zarówno we wnętrzu, jak i w menu.
wnętrze ma przywoływać klimatem prowansję - jest duże bielonego drewna, suszonych ziół wiszących z sufitu, kryształów i nastrojowego oświetlenia - mówiąc krótko - sielsko, anielsko. nie w moim stylu, ale może się podobać.
restauracja ma też ogródek na zewnątrz, ładnie skomponowany i w podobnym klimacie co wnętrze.
w menu moim zdaniem główne miejsce zajmują makarony, wykonywane w specjalnej, włoskiej maszynie. z pewnością wrócę do tej restauracji na ravioli z krabem.
są też sałaty, grillowane mięsa i dania fit. szczególnie za te ostatnie należą się brawa - ludzie na diecie nie muszą rezygnować z jedzenia na mieście, albo decydować się na bary ze zdrową żywnością.
restauracja posiada także specjalne urządzenie do obróbki termicznej w niskich temperaturach. ja spróbowałam ryby - soli, w ziarnach kawy, przygotowanej właśnie w tej maszynie. była bardzo, bardzo delikatna i lekka, niczym nie przypominała wodnistej i bezsmakowej ryby na parze, którą do tej pory zdarzało mi się jeść. miałabym zastrzeżenie co do połączenia tej kawowej ryby z parowaną marchewką i szparagami - szczególnie szparagi nie pasowały mi do tej kawy. ale poza tym - pycha.
mój towarzysz jadł grillowane polędwiczki z sosem ogórkowo-musztardowym i warzywnym plackiem. również bardzo mu smakowały.
trudno oceniać obsługę, ponieważ wszyscy byli jeszcze bardzo zakręceni (byliśmy tam chyba drugiego dnia po otwarciu). na szczęście wszelkie niedoróbki nadrabiali uśmiechem i bardzo się starali. myślę, że następnym razem nie będę już miała żadnych zastrzeżeń.
mimo że restauracja wygląda elegancko, mile zaskakuje cenami. makarony - do 30 zł, mięsa - 20-40 zł. desery chyba od 10 zł, ale tym razem się nie skusiliśmy - mają w menu mus kokosowy, który znaliśmy z gęsiego puchu (poszli na łatwiznę?), lody i jeszcze coś, nie pamiętam dokładnie co, ale bardzo słodkie, dlatego zrezygnowaliśmy.
na plus trzeba im także, że jako nieliczni w łodzi, mają w karcie moje ulubione napoje: schweppes ginger ale i schweppes bitter lemon.
byliśmy zgodni z moim towarzyszem, że nowa lavende zajęła iii miejsce wśród najlepszych naszym zdaniem łódzkich restauracji (po satynie i cammino).