mainstream pozostaje mainstreamem. ci bardziej uważni gastronauci, z pewnością wiedzą, że rzadko jadam w manufakturze. centra handlowe nie nadają się na wielogodzinną, niezobowiązującą biesiadę w gronie przyjaciół. ale o otwarciu bawełny było tak głośno, miało być to tak bardzo inne miejsce niż reszta lokali z manufaktury, że postanowiłam tam umówić się z koleżankami na obiad.
pierwsze wrażenie - wystrój bardzo łódzki, ale i trochę warszawski. na plus można zaliczyć materiały dobrej jakości użyte do remontu i dekoracji. mam już trochę dość wszechobecnej płyty osb i innych rozwiązań "po taniości". dużo tu czerwonej cegły, betonu, rurek, kabli i innych elementów, które z reguły się ukrywa. mnie się skojarzyło z wystrojem stołecznego aioli.
jest gwarno, głośno - tak jak być powinno. atmosfera fajna.
obsługa jest miła i pomocna, mimo dużej ilości pracy - ogarniająca obowiązki. co prawda miałam wrażenie, że kelnerzy nie mają przypisanych konkretnych stolików (np. dwie osoby podchodziły do nas i pytały, czy złożyłyśmy już zamówienie), ale jak na to, że restauracja była zapełniona do ostatniego krzesła (to też miły widok w łodzi), kelnerzy naprawdę ogarniali.
menu - tu mam najwięcej zastrzeżeń. niby miała być to kuchnia autorska, niby dania oryginalne, itp. a tu co? pizza, makaron carbonara, focaccia i mozzarella zapiekana w szynce parmeńskiej - danie, które od ok. 5 lat można zjeść w pewnej restauracji na a. przy piotrkowskiej. po lekturze karty, stwierdziłam, że każde z tych dań mogę zrobić w domu. szkoda!
zamówiłam carbonarę, bo chciałam sprawdzić, czy bawełna podejmie rękawicę edukacji łodzian w kwestii prawdziwej, włoskiej carbonary. niestety, znów wersja ze śmietaną. niezła, ale boczek byłzamało usmażony, przez co tłuszcz się nie wytopił - szkoda.
próbowałam też pizzy z rukolą i szynką parmeńską (30 zł) - była poprawna. na cienkim cieście, chrupiąca, z małą ilością dodatków - taką, jaką można ostatnio zjeść w wielu modnych miejscach. były też mule wzasłabo zredukowanym winie i makaron z 3 krewetkami (27 zł).
żadne z tych dań nie sprawiło, żezanim zatęsknię i znów zmuszę się do wybrania się do manufaktury właśnie na jedzenie. żeby była jasność - składniki są wysokiej jakości, dania były smaczne, ale nie na tyle, byle płacićzadania ok. 30 zł, męczyć się z parkowaniem i martwić się, czy znajdziemy wolny stolik.
nie można powiedzieć, że ktoś stworzył od niechcenia maszynkę do zarabiania pieniędzy, jak mówi się o restauracjach w manufakturze - świadczy o tym choćby fakt sprowadzenia fritz coli zamiast jej bardziej komercyjnego odpowiednika. ale to tyle.
niestety mimo zapewnień właścicieli, którzy w lokalnej prasie opowiadali, że chcą stworzyć miejsce z duszą, bawełna jest moim zdaniem kolejną modną knajpą dla zamożniejszej klasy średniej, pozbawioną prawdziwej tożsamości i charakteru. nic mnie tu nie zaskoczyło, mniej więcej tak, jak nie zaskakują mnie kolejne projekty nowych, ogrodzonych osiedli, ani kolejnych bezpiecznych, komfortowych terenówek.