ale się w łodzi namnożyło włokienniczych lokali! gdy tam jeszcze mieszkałem była tylko szpulka, a teraz odwiedziny rodzinnego miasta zaprowadziły mnie wpierw do kawiarni przędza, a potem do bawełny.
lokal, jakżeby inaczej, w stylu industrialnym, z prostymi meblami, odsłoniętą cegłą i dużą ilością metalu. ładnie, ale trochę jak wszędzie. mają kilka fajnych detali, np. pudełeczko na rachunki nawiązujące do bawełnianych ubrań. ciekawe, że w lokalu możemy prócz jedzenia dostać związane z bawełną gadżety - kubki czy (rzecz jasna) inne bawełniane produkty.
mimo średnio-dużego obłożenia w okolicach niedzielnego lunchu obsługa sprawnie znalazła stoil dla dwóch osób (podobał mi się bardzo, bo na podwyższonych krzesłach), nasze zamówienie też przyjechało bardzo szybko. pozdrawiam przy tej okazji wyluzowanego i megasympatycznego kelnera!
towarzyszka wizyty zachwalała pizzę, a więc wzięliśmy dwie: sicilianę z anchois i kaparami oraz prosciutto cotto. do tego na rozgrzewkę też po herbacie zimowej. herbata prawidłowa i czuć, że nietorebkowa, więc na plus. pizza zadowalająca i zgodna z poziomem cenowym: ciasto było cienkie, ale niewysuszone, liczba składników akurat taka, by poczuć zbalansowany smak całości. obyło się bez zaklajstrowania wszystkiego serem albo sosem pomidorowym. jedyną uwagę mam do gotowanej szynki, na której jakości chyba nieco przyoszczędzili.
sądząc po innych recenzjach bawełna trzyma poziom i wtopy raczej nikomu nie zafunduje. ale czy zapisze się trwale w pamięci? może gdy wybiorę się tam znów na jakieś bardziej charakterystyczne danie. aktualna karta jest bogatsza i ciekawsza niż ta obecnie umieszczona na zomato.