zachęceni rankingiem barów mlecznych, opublikowanym przez naszemiasto.pl., wybraliśmy się do niekwestionowanego dotąd zwycięzcy - do baru bambino. tłok oczekujących w sieni zapowiadał frykasy. i istotnie, jadłospis jest potężny, każdy może wybrać coś dla siebie. zamówiliśmy ruskie (nie, nie w kabulu, tylko ze słoniną) oraz schabowego z kartoflami i zasmażanymi buraczkami. pierwsze wrażenie: oba dania były bardziej letnie niż ciepłe. ruskie może nie powalały smakiem, ale były przyzwoite. schabowy zaś nie da się niestety nijak porównać do schabowych, które przez jakiś czas jadałem w barze mlecznym marymont: po pierwsze był cieniutki, za to obficie zaopatrzony w panierkę, kartofle jak kartofle - trzymały średni poziom, buraczki zaś doprawiono wyraźnie octem. (na prawdziwego schabowego warto się wybrać do baru gocławskiego.)
nie wiem, dlaczego wspomniany przeze mnie bar marymont nie znalazł się w tym rankingu, w każdym razie opinia czytelników strony naszemiasto.pl o barze bambino wydaje mi się zdecydowanie przesadzona. no, niby tanio tam jest. no, niby samo centrum. no, wystrój dość przyzwoity (w barze marymont wystrój pamięta czasy prl). ale już tam nie wrócę. wolę zjeść miło i smacznie w gorączce złota przy wilczej, w groolowym barze przy śniadeckich, albo skoczyć na przyzwoity lunch do chmielarni przy marszałkowskiej, gdzie wydam wprawdzie nieco więcej, ale jedzenie jest tam tego warte.