tapas gastrobar


İçinde "jak" olan yorumlar
4
4.1
paula
3
5 yıl önce
wola
wybierając się do tego lokalu miałam ogromne oczekiwania, po zapoznaniu się z menu jeszcze w domu, miałam ochotę na wszystko. na miejscu okazało się, że lokal jest bardzo przyjemny dla oka. od razu ogromny plus - sangria - zarówno czerwona,jaki biała były przepyszne. niestety dość dużym dyskomfortem była dla naszej grupy ciągła zmiana kelnerów. jednak przyzwyczailiśmy się, że cały czas zajmuje się nami jedna osoba. teraz jedzenie: niestety nie powaliło mnie. oczekiwałam uczty, dostałam suche ziemniaczki i twarde pierożki. sosy na pewno kupne. na sangrię na pewno wrócę, na jedzenie raczej nie.
0
aga
1
5 yıl önce
wola
swoją opinię zdążyłam już wyrazić na facebooku lokalu, ale niech użytkownicy zomato również ją zobaczą :) zachęcona pozytywnymi opiniami wybrałam się wraz ze znajomymi do lokalu i już na wstępie muszę powiedzieć, że naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tapas gastrobar cieszy się tak dobrą opinią. jedzenie jest tam żadne. sałatka cezar bez smaku, kanapka z kalmarami sucha (zresztą zamawiając kanapkę z kalmarami myślałam że poza nimi będzie tam coś jeszcze, a nie tylko ketchup i majonez - okropne), burgerowi bbq brakuje w każdym calu do prawdziwego burgera, a przystawki typu: smażone kalmary smakują niczym te kupione w biedronce, frytki z 6 sosami do jakiś żart (sosy nie są własnoręcznie robione tylko kupowane i nieważne czy to dobra firma czy nie ale oferując coś takiego klientowi powinno zadbać się o pewne szczegóły, poza tym kto jada frytki z musztardą? przecież to było najgorsze co można zjeść). o obsłudze już nawet nie wspomnę, część kelnerów nie ma pojęcia co podaje. pytając o jakieś danie usłyszałam tylko "yyyy" - więc przepraszam bardzo. zresztą, jeden stolikjaksię okazało obsługuje cały lokal. wiec jeśli zamówisz lub domówisz coś u jednego kelnera, następny w ogóle nie będzie wiedział co dla kogo. naprawdę katastrofa, w warszawie jest całe mnóstwo o niebo lepszych miejsc.
0
maria
5
5 yıl önce
wola
wow.jakgdybym pierwszy raz w życiu jadła kalmary. świetne przystawki, na pewno wrócę by wypróbować resztę, ale kalmary - poezja. nie mogę się doczekać kolejnej wizyty. ceny, na tę jakość bardzo ok.
0
aleksandra
3
6 yıl önce
wola
atmosfera miejsca i lokalizacja to zdecydowane plusy. sympatycznie i niezobowiązująco. wino w rozsądnej cenie zarówno domowejaki wszelkie inne to tez plus, zawsze ;) później zaczynają się kłopoty. obsługa to loteria, wszyscy mili i uprzejmi, jedni bo chcą a drudzy bo muszą. podejście chyba lekko turystyczne z uwagi na hotel nad restauracja. wybaczalne😊 jedzenie niestety hiszpanii nie widziało, nawet z daleka, widziało natomiast głęboki tłuszcz. naprawdę nie można zalewać ziemniakow z frytury sosem czosnkowym z butelki i nazywać tego sosem aioli. boczku, najslabszego jakościowo z możliwych, tez nie można traktować w ten sposób. nie mozna gosciom podawac chipsow z paczki od tak. to niestety nie jest fair wobec tych co za to płacą. na wino i miły wieczór zdecydowanie tak, na kolacje jednak nie.
0
michał
5
6 yıl önce
wola
rewelacja jakich mało! bardzo wygodna lokalizacja dla osób pracujących na woli.jakktoś na woli nie mieszka to też nie ma tragedii, ponieważ lokal jest właściwie tuż pod wieżowcem warsaw spire, więc nie jest daleko od głównych ulic. miałem okazję odwiedzić lokal trzykrotnie w ramach lunchu i naprawdę muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. na pierwsze danie zawsze miałem zupę krem i musze przyznać, że co dzień to było co raz lepiej. pierwszego dnia ugoszczono mnie bardzo dobrą zupą pomidorową z przepysznymi grzankami. drugiego dnia dostałem zupę dyniową, również z grzankami, ale również z pestkami dyni! niebo w gębie! gdy myślałem, że już lepiej być nie może to kolejnego dnia otrzymałem zupę kukurydzianą z 'chipsami' ziemniaczanymi. nad zupami rozpływałem sięjakszalony. drugie dania były bardziej obfite niż bym się spodziewał. po lunchu serwowanym w tapas gastrobar byłem syty jeszcze długi czas i jest to oczywiście ogromny plus! a miałem okazję jeść pysznego burgera w ciekawej kompozycji, czy też ziemniaki w formie talarków z jajkiem sadzonym i kiełbasą chorizo. osobiście bardzo polecam wizytę. obsługa oczywiście miła, a wręcz wzorowa. zainteresowana klientem, a nie nachalna. aż chciałoby się pracować w warsaw spire, by móc was codziennie odwiedzać na lunchu :)
0
katarzyna
4
6 yıl önce
wola
do tapas gastrobar szłam bardzo napalona po przeczytaniu recenzji w sieci oraz dlatego, iż wielbię hiszpanię i jej smakołyki. z koleżanką skusiłyśmy się na lunch (30 zł dwa dania plus napój w tym wino bądź piwo). ciężko mi oceniać gazpacho, gdyż stwierdzam, że nie jestem fanką zimnych zup :) chętnie bym ją podgrzała :) do tego w hiszpanii nie próbowałam gazpacho więc ciężko mi się do niego odnieść. drugie danie ryba miruna-jakdla mnie smaczna ale za sucha. za to frytki i sos wielkie mniam :) do tego pyszne winko białe a następnie piwko estrella (12 zł za 0,6 brzmi rozsądnie). chętnie tam wrócę popróbować tapasów i być może zwiększę moją ocenę na zomato. pozdrawiam!
ps. muza stanowczo za głośna (przynajmniej dziś w godzinach 15-16) - średnio można swobodnie przy niej rozmawiać.
0
karolina
3
6 yıl önce
wola
byłam dwa razy. pierwszy - na początku funkcjonowania tego miejsca, w środku dnia, osób było mało- dobrze wspominałam. ostatnia wizyta ze znajomymi jednak była porażką. zrobiliśmy rezerwacje - tego samego dnia. na miejscu okazało się ze sporo ludzi odwiedza lokal w sobotnie wieczory wiec dobrze że pomyśleliśmy o
rezerwacji.jakzaczynamy pytać o szczegóły niektórych dań- pani ostrzega że w sumie to prawie już nie mają a w zasadzie to wcale- krewetek i kalmarów. czyli pozycji które chcieliśmy wziąć ;( paella z owocami morza tez pytam z czym jest - pani tłumaczy że normalnie z krewetkami, małżami i jeszcze trzecim składnikiem którego nie pamietam - ale oczywiście teraz to podają tylko z małżami. najpierwjakspytałam czy można modyfikować skład paelli to pani stwierdziła że nie bo już nie raz ktoś próbował i nie- to tak sie zastanawiam czemu tapas gastrobar modyfikuje i to jeszcze tak mocno skład dania a klient nie może.
obsługa - mało zainteresowana gośćmi - podczas całego pobytu nikt nie spytałjaksmakuje i czy chcemy coś jeszcze - tylkojakzawolalismy to ktoś podchodził.
aż mi się nie chce opisywać tapasów - wzięliśmy ich sporo (wzięlibyśmy więcej ale wielu najciekawszych nie bylo) paprykę, grzanki, chorizzo, boczek, oliwki, bakłażan. najlepsze z nich chorizo - faktycznie godne polecenia - rozeszło się wiec pierwsze. pozostałe rzeczy dało się zjeść ale bez szału. burger bbq z serem kozim - 4/5. churrosy - wg mnie znacznie lepsze są w yeye mex na wilanowie. te są dość cienkie przez co nie mają takie smaku super. są dobre ale badałam lepsze po prostu.
łazienka jest dramatem. czułam sięjakna dworcu. manager naprawdę powinien popędzić obsługę do roboty bo to wstyd na taką knajpę moze problemy z czystością. managera zaś właściciele powinni dobrze ochrzanić -jakmożna w sobotę nie mieć składników do podstawowych dań w takiej knajpie ? może warto było uruchomić znajomosci, pojeździć po sklepach i znaleźć produkty? chyba ktoś tu osiadł na laurach... smuteczek. długo nie powrócę. plus taki ze rachunek mimo ze jedliśmy sporo, piliśmy drinki, mocniejsze alkohole - to rachunek rozsądny. finalnie przenieśliśmy się kontynuować wieczór do baru. w tapas gastrobar mimo już późnej dość godziny nie było takiego klimatu weekendowego i biesiadnego. smaku hiszpanii i jej nastroju tam nie poczulismy. 3/5 daje o pamietam lepsze czasy. tak to by było nawet 2,5
0
marta
5
7 yıl önce
wola
tapas bar z prawdziwego zdarzenia! lokal na grzybowskiej ma wszystko, czego można oczekiwać po tego typu miejscu. przepyszne jedzenie (patatas bravas, kalmary, tortilla), przepyszne wino i przemiła i bardzo gościnna obsługa. będąc w tapas barze można się poczućjakw hiszpańskiej knajpie, nawet jeśli za oknem temperatura na minusie.



sam lokal nie jest duży, dosyć ciasny, ale nie jest klaustrofobiczny, raczej sprawia wrażenie przytulnego i ciepłego. będzie idealny na wino i ploteczki z przyjaciółkąjaki niezobowiązujące spotkanie ze znajomymi czy też bifor przed dalszą zabawą na mieście.

to zdecydowanie jeden z obowiązkowych miejsc do odwiedzenia. ja na pewno wrócę tam nieraz.
0
marina
4
7 yıl önce
wola
najbardziej mnie denerwujejakwidzę wolne stoliki, ale przecież są zarezerwowane, no i musisz siedzieć gdzieś w dupie, a wychodzisz za 2godz a te stoliki dalej wolne 😭 why
po co w takim razie podawać num tel ??!?!
jedzienie: paella jadłam lepszą, w ogóle to była przypalona
paluszki z bakłażana dobre, ale ten miód ...
chorizojakchorizo
papryczki jakieś tam w porządku
wino dobre
atmosfera meczowa :) wrócimy może latem
0
karolina
5
7 yıl önce
wola
edit: poniższa recenzja może zostać niniejszym uznana za - jeśli nie zupełnie nieważną - to na pewno już nieaktualną. dobrą restaurację poznaję po pysznym jedzeniu, którego tutaj nigdy nie brakowało, oraz po obsłudze. zaliczyć wpadkę i wyjść z niej obronną ręką to dopiero klasa :) dziękujemy za wspaniały wieczór i możemy znowu z czystym sumieniem polecać tapas gastrobar!

"stara" recenzja:
od początku:

wchodzimy w 4 osoby do lokalu punktualnie, zgodnie z rezerwacją. obsługa nie za bardzo wie, który stolik jest nasz, więc wybieramy ten bez wysokich krzeseł, ale okazuje się, że to rezerwacja dla ośmiu osób. nie ma sprawy, kierujemy się do mniejszego stolika, siadamy. do skonfundowanych kelnerek dołącza ktoś – być może menadżer? – i mówi, że przecież to jest stolik dla 6 osób. mówi do kelnerek, nie do nas, co samo w sobie już jest dość niemiłe, nadal jednak żyjemy wspomnieniami poprzednich wizyt, kalmarami i winem, więc czekamy na rozwój sytuacji. po raz kolejny zwracając się do kelnerek, menadżer wskazuje na dwa stojące pod ścianą stoliki i ustawione wzdłuż nich krzesła, tak, że cztery osoby siedziałyby przodem do ściany, tyłem do okna, zamiast naprzeciwko siebie, żeby móc swobodnie rozmawiać. mówimy, że to nie jest stolik dla 4 osób, chcemy siedzieć naprzeciwko siebie. kelnerka mówi, że „to można przestawić”. oczekuje chyba, że zajmiemy się noszeniem ciężkich stołów same. po chwili wpada na genialny pomysł i przestawia stoły sama. są ciężkie, naprawdę mógł pomóc jej w tym menadżer, który w międzyczasie gdzieś sobie poszedł.

stoliki ustawione, oddychamy głęboko, dajemy wieczorowi kolejną szansę – przecież kalmary uratują wszystko, prawda?

kelnerka przyjmuje zamówienie, najpierw na karafkę wina (zamówioną w momencie otrzymania menu, co –jaksię potem okazało – było jednym z mądrzejszych posunięć z naszej strony), po kilku minutach tapas. wymieniamy kolejne przekąski, ale gdy dochodzimy do kalmarów, okazuje się, że kalmarów oraz krewetek nie ma. to trochę cios, doceniamy jednak szczerość. kelnerka poleca smażonego, marynowanego kolenia. decydujemy się na takie zastępstwo i pogrążamy w rozmowie. niestety nie na długo.

z głośnika znajdującego się dokładnie nad naszym stolikiem nagle wydobywa się głos 50 centa. zagłusza nasze próby wymiany zdań. nie ma sprawy, myślimy, poprosimy, ze zrobili odrobinę ciszej. jedna z nas wstaje i idzie do kącika przy wejściu, gdzie stoi osoba, która najwyraźniej odpowiada za muzykę. tutaj ciekawostka – na prośbę o małą zmianę głośności dostajemy odpowiedź, że to tapas, a nie elegancka restauracja i że tak ma być. nie wiedziałam, że 50 cent jest tak mocno związany z hiszpańską kulturą, człowiek uczy się czegoś nowego każdego dnia! udaje się jednak odrobinę ściszyć i z muzyką w tle kontynuujemy rozmowy.

w międzyczasie pojawiają się przekąski. są w większości bardzo smaczne, zjadamy je kolejno i gdy kelnerka (inna niż ta, która przyjmowała zamówienie) pojawia się, żeby zabrać cześć pustych talerzy, orientujemy się, że nasz koleń nigdy nie dotarł. pytamy sprzątającą ze stołu kelnerkę o nasze zamówienie, odpowiada, że kolenia również dzisiaj nie ma. ojej, no to dobrze wiedzieć.

zamawiamy zamiast tego talerz szynki. talerz szynki w miarę sprawnie się pojawia, ale przychodzi nam do głowy, że jeden talerz grzanek z czosnkiem nam do niej nie wystarczy, więc domawiamy drugi. szynka jest pyszna, prawie zapominamy o braku kalmarów, kolenia i przede wszystkim sprawnego przepływu informacji.

nagle z głośników znów ryczy muzyka, zagłuszając pointę opowiadanej przeze mnie anegdoty. może coś się samo przestawiło, myślę i ruszam tym razem już osobiście, żeby poprosić o dostosowanie głośności. podchodzę do wspomnianej wcześniej osoby odpowiedzialnej za muzykę. znając wcześniejszą odpowiedź, zaczynam grzecznie: „przepraszam, czy mogę mieć prośbę? wiem, że to tapas i że muzyka jest częścią tego miejsca, ale naprawdę – nasz stolik znajduje się dokładnie pod głośnikiem i nie słyszymy siebie nawzajem. czy mogłabym prosić o ściszenie muzyki chociaż trochę?”

i tutaj następuje moja ulubiona część wieczoru. wisienka na torcie. crème de la crème. pan odpowiedzialny na muzykę wybucha (musiał długo dusić to w sobie): „to nie dyskoteka! ciszej, głośniej, ciszej, głośniej! ja mam tego dosyć! teraz to już w ogóle nie będzie muzyki!”

wymachuje rękami, wyłącza muzykę i pospiesznym krokiem mnie mija, rzucając jeszcze kilka komentarzy. stoję osłupiała, bo nigdy nie zostałam tak potraktowana jako gość restauracji. zwracam uwagę – „proszę pana, czy naprawdę w ten sposób odzywa się pan do klienta?” kelnerka patrzy na mnie przerażona, co uznaję za dodającą oruchy, normalną reakcję na tak nieprofesjonalny wybuch. przeprasza, a ja wracam do stolika.

czekamy jeszcze 10-15 minut, ale zamówione grzanki do nas nie docierają. szynka znika do końca bez nich. piękne zakończenie wieczoru – prosimy o rachunek. gdy zostaje on nam przyniesiony, sprawdzam kolejno pozycje, co okazuje się roztropne, ponieważ nasze upragnione grzanki, które nigdy nie dotarły, znalazły oczywiście drogę do rachunku. dialog:

- grzanki są nabite dwa razy, a pani nigdy ich nam nie przyniosła.

- ale pani zamawiała.

 - wiem, że zamawiałam, ale pani nigdy z nimi nie dotarła.

- przecież przynosiłam.

- nie przynosiła pani.

- dobrze, sprawdzę to, chwileczkę.

(naprawdę?)

po chwili trafia do nas skorygowany rachunek, kelnerka jest miła i przeprasza, mówimy jednak, że dla nas tapas gastrobar jest już skończony. wieczór okazał się zbitkiem koszmarnych wyobrażeń o nieudanym wypadzie do restauracji. o jedno surrealistyczne wymachiwanie rękami i infantylnie obrażanie się za dużo, o jedną porcję grzanek za mało.

podsumowując – jedzenie było w porządku, poza licznymi wpadkami w jego dostarczaniu do stolika. obsługująca nas kelnerka też była miła, niestety wydaje się, że obsługi było po prostu za mało na taki ruch.

mój wniosek? za dobrze się tapas gastrobar powodzi. klasyczny syndrom „mam w nosie gości, bo i tak mam zawsze pełną salę”. może rzeczywiście zawsze będziecie mieli pełne sale. a może jedna po drugiej, osoby, które opowiadały znajomym, że to jedno z fajniejszych miejsc na mapie warszawy, zmienią front i poczujecie tego konsekwencje. to ja zaczynam – z 5 spadacie u mnie do 2.

straszna szkoda!
0
efka
5
7 yıl önce
wola
mimo, że lokalizacja (hilton) może trochę budzić obawy, to ceny w karcie nie kłują w oczy i są optymalne na każdą kieszeń :) kocham kuchnię hiszpańską. a w tapas gastrobar jest zawsze przemiło i zawsze wychodzimy stamtąd z uśmiechem. dlatego chyba mam tam już ulubiony stolik ;)
idealne miejsce dla tych, którzy uwielbiają sięgać (nie tylko sztućcami ;)) po tapasy i próbować wielu smaków z danej kuchni.
pani menedżerka przesympatyczna :) obsługa opiekuńcza, nigdy nie pozwala abyś długo czekał na zamówienie.

moje top topów:
- el boqueron frito - duża porcja przepysznych smażonych narybków. nietłuste, a wcina sięjakchipsy :) i o wiele zdrowsze!
- nuestras tortillas - de patata - tradycyjny hiszpański omlet - dla mnie to sentymentalna podróż do dziecięcych lat :) uwielbiam!
- los choricitos al vino - talarki chorizo duszone w białym winie - niebo w gębie!
- el pan tumaca - niby mało skomplikowane grzanki z pulpa pomidorową - ale na prawdę trzeba być mistrzem, aby smakowały takjakw lokalnej knajpce w andaluzji :d te smakują !
- las patatas bravas - ziemniackzi z pikantnym, acz intrygującym sosem (wolę łagodne, ale daję radę ;) )

grzechem byłoby nie zamówić do takiego zestawu vino de la mesa - ja zawsze białe :d pije się jejaknektar bogów, więc uwaga przy wstawaniu ! ;)

polecam :) zawsze wracam. i wrócę :)
0
agnes
5
7 yıl önce
wola
tapas gastrobar to już sprawdzony  tapas bar przy grzybowskiej zlokalizowany na parterze hotelu hilton. 
miejsce jest dość obszerne, ma kilkanaście stolików wewnątrz i mały miejski ogródek przed wejściem zacisznie osłonięty od ulicy drzewami i schludnym żywopłotem. można się tam rozgościć pod czerwonymi parasolami hiszpańskiego piwa estrella damm które jest dostępne dla gości. na podłodze wewnątrz restauracji znajdziemy oryginalną hiszpańską mozaikę która jest po prostu bajeczna/zjawiskowa. ściany są białe a na nich znajdziecie zawieszone drewniane deseczki tworzące napis tapas. stoliki to meble postindustrialne (gdzieś to wyczytałam i określenie bardzo mi się spodobało) w praktyce oznacza ciężkie i stare meble stylizowane na fabryczne w nowym wydaniu.stylowo i elegancko bez przepychu czy zadęcia.

menu tapas gastrobaru to ponad 30 różnych tapas, zarówno klasycznychjaki udziwnionych bądź kreatywnych. są sałatki, hiszpańskie cocas (całkowita dla mnie nowość pomimo dwóch wizyt objazdowych po hiszpanii), sandwiche, a także kilka dań głównych a na deser zjemy tu churros z płynną czekoladą bądź krem kataloński. warto wybrać się tu większą ekipą bo w kilka osób zamawiając różne potrawy więcej spróbujecie. skupię się w opisie tylko na moich faworytach:

- las patatas bravas - pycha. mięsiste cząstki słodkich ziemniaków polane obficie sosem bravas w wersji dość pikantnej
- coca z sobressada, serem & marmoladą z pigwy - uwodzi formą i smakiem. samo ciasto nie przemówiło do moich kubków smakowych, ale już marmolada... naprawdę zaskakująca, bo mimo, że to owoc, smakuje w tej wersjijakgrillowane mięso.
- panierowane kalmary - niebo w gębie. młode kalmarki w formie paseczków a nie oklepanych krążków są mięsistei smaczne a panierka jest delikatna i chrupiąca. zamykam oczy i znów jestem w toledo :-)
- krewetki w oliwie czosnkowej - naprawdę niezłe. zalewy jest tyle, że najchętniej domówiłoby się jeszcze więcej pieczywa albo przynajmniej wylizało talerz.
- nuestra morcilla (hiszpańska kaszanka) niestety rozczarowała zarówno ilościowojaki niewyszukanym smakiem
- huevos estrellados to półmisek talarków ziemniaków posypanych skrawkami bekonu i z dwoma jajkami sadzonymi. wymieszaj wszystko razem a rozlane żółtko stworzy przepyszną breję której nie będziesz się w stanie oprzeć :-)
- churros z sosem czekoladowym - to hit tego lokalu. można je jeść bez końca. są dokładnie takiejakpamiętam z bilbao czy madrytu.

obsługa jest bardzo miła, uczynna, pomocna i nie narzucająca się. miłą konstatacją był również fakt iż wszyscy biegle mówią po hiszpańsku, co pewnie jest nie bez znaczenia.
z pewnością jeszcze tu wrócimy!
0
martanna
5
7 yıl önce
wola
nigdzie nie jadłam tak pysznych policzków wołowychjakw tapas gastrobar. mogłabym je jeść dosłownie co kilka dni. faszerowane małże i papryczki, nie wspominając o pysznych żeberkach, również zrobiły na mnie dobre wrażenie. obsługa i jedzenie w tym miejscu sprawia, że chce się tam wracać :)
0
lara
5
7 yıl önce
wola
tapas gastrobar

dziś nie piszemy o miejscu dla nas nowym, a takim, które znamy, lubimy i chciałyśmy się z wami nim podzielić już od jakiegoś czasu. to tapas gastro bar przy grzybowskiej. tapasowni jest ostatnio w warszawie co raz więcej ale ta należy do naszych ulubionych. 
wystrój jest ładny i nie przesadzony, obsługa za każdym razem tak samo miła i uważna - widać, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. co do jedzenia mamy tu swoje pozycje, które bierzemy zawsze. to na przykład las rabas de calamar (20zł) - panierowane kalmary
, croquetas z szynką serrano lub chorizo(12zł), los choricitos al vino
chorizo w białym winie, tortilla con morcilla (18zł). do tego koniecznie poproście o porcje sosu aioli. jest pyszny do tortilli, croquetas, kalmarów i chleba więc pewnie na jednej porcji się nie skończy. poza tym jeśli lubicie też same proste produkty to godne polecenia są sery(19zł), jamon gran riserva (19zł) i oliwki(11zł). dla fanów słodyczy na koniec polecamy churros, które tu są podawane z gorącą gorzką czekoladą (7zł gorąca czekolada i 1,50zł za jedno churro).
jeśli zamówiecie to wszystko to na pewno starczy dla 3-4 lekko głodnych osób.

to co powoduje, że chce się tu wracać to poza jedzeniem na pewno obsługa, która wszystkich poznaje i pamięta co ostatnio jadłeś i jakie wino lubisz najbardziej. to dość rzadkie teraz ale wynika również z tego, że jest tu mała rotacja pracowników a ci co są tu obecnie ewidentnie lubią to miejsce i czują się tu swobodnie. część z nich -jakchoćby młoda szefowa kuchni, ktora chętnie wychodzi na salę - to hiszpanie.

atmosfera panująca w tapas gastrobar jest na pewno bliższa barcelonie niż madrytowi. wnętrze jest jasne, przestrzenne choć nie zbyt duże. możecie usiąsć przy barze lub przy stoliku. przez całe lato również na zewnątrz. 

my jesteśmy tu co najmniej dwa razy w miesiącu bo to miejsce uzależnia!

loca-love.pl/tapas-gastrobar/
0
bartek
3
7 yıl önce
wola
raczej nie zostanę stałym bywalcem tapas gastrobaru. odwiedziłem lokal na lunch i jestem ogólnie skonsternowany... jedzenie nie było może niedobre, ale również nie było pyszne, takie trochę przeciętne, ale już na pewno nie warte swojej ceny.
wzięliśmy na spróbowanie kilka dań, m.in. (mikroskopijne) pierożki hiszpańskie - kilka sztuk za kilkanaście złotych, do tego cocas z kaszanką i cebulą, która smakowałajak"cebularz" z hipermarketu, a na koniecjakto dumnie nazwane w menu - sandwicz starej szkoły, czyli malutka bagietka z odrobiną dojrzewającej szynki i koziego sera. do bagietki była garstka chipsów smakującychjaknajtańsze "top chips" z biedry...
nie wiem, może jako przekąski do piwa byłoby lepiej, ale generalnie nie polecam tam iść się najeść - drogo, mało i niezbyt smacznie.
0
oturum aç
hesap oluştur