druga wizyta i jakby lekkie rozczarowanie.
do sen viet po raz pierwszy trafiłem ponad rok temu i byłem zachwycony. od tego czasu było mi jakby nie po drodze, aż do wczoraj.
zupę pho już jadłem, więc zdecydowałem się na zupę wonton (15pln), która ostatecznie okazała się raczej rozczarowaniem.
ale jak to było?
zupa dosyć szybko pojawiła się na moim stole, a sympatyczna pani razem z nią podała mi 'zestaw obowiązkowy' do zup, czyli bardzo smaczny czosnek marynowany i takąż pastę chilli.
w zupie pływały kawałki kapusty pekińskiej, raczej grubo posiekanej; elegancko pokrojony i zaprezentowany kawałek kurczaka oraz jedna krewetka (?!) rozmiaru medium. po zanurzeniu i zamieszaniu oczom ukazało się kilka rozpadających się pierożków i makaron wietnamski. o ile do makaronu nic nie mam, bo choć smakował jakby był wyciągnięty z tak zwanego jumjuma (mam na myśli ten lekko 'perfumowy' aromat) o tyle pierożki były całkowitą porażką- rozpadały się, a wypełnione były jakaś bezsmakową, mięsną pulpą, twardą i zbitą w konsystencji. bardzo popsuły mi humor i ogólny odbiór dania.
zacząłem dość sceptycznie patrzeć na całe danie i nagle wydało mi się, że bulion, bardzo smaczny, ma w sobie jakąś niepokojącą nutę smakową, którą szybko zidentyfikowałem (jako doświadczony konsument tak zwanych zupek chińskich) jako bezdyskusyjnie pochodzącą z jednej z saszetek dołączanych zawsze do wyżej wspomnianego produktu. czy się myliłem? nie wiem, ale mam nadzieję że tak.
pierożki położyły zupę całkowicie, nad czym bardzo ubolewam.
wrócę, nie na zupę, ale na inne dania, bo i czysto i pani obsługująca sympatyczna. a i inne dania, podpatrzone przy sąsiednich stolikach wyglądają smakowicie.