jestem bardzo pozytywnie zaskoczona przystawkami. restauracja urzeka wystrojem, niebanalnym, minimalistycznym, ale z charakterem. jest duzo przestrzeni i swiatla. wybralismy sie w niedzielne popoludnie. wiekszosc stolikow byla wolna, chociaz pozniej zapelnily sie, glownie rodzinami z dziecmi. bardzo uprzejma, nienarzucajaca sie i swobodna obsluga, taka, jaka lubimy najbardziej - nieobcesowo wyluzowana, nienachalnie profesjonalna. zamowilismy tatar ze sledzia z imbirem i chili, dobry, chociaz bez wyrazistego smaku imbiru i chili, delikatny, ladnie podany, z bardzo dobrym slonecznikowym chlebem oraz sataye, ktore okazaly sie byc bardzo okazalym daniem, w zasadzie jednym satayem nadzianym na szpade, podanym z salatka z dosc ciezkim, ale pysznym vinegrettem i sosem jogurtowo-kolendrowym. byla to wiec raczej wolna interpretacja klasycznych satayow, ale obledna! kurczak byl niesamowicie wrecz soczysty, w delikatnie orzechowej gdzieniegdzie panierce/otoczce - o-b-l-e-d-n-y. danie bardzo duze jak na przystawke, spokojnie nadaje sie na danie glowne, 16zl to bardzo niewygorowana cena za te pozycje. chyba jest popularna, bo dostalam ostatnia porcje, a nastepni goscie rowniez byli nia zainteresowani. dania glowne zmieniaja sie, nam trafilo sie peczotto z suszonymi pomidorami, rucola i parmezanem oraz nadziewane palki kurczaka. peczotto bardzo dobre, chociaz zupelnie nie kremowe, raczej sypkie. na daniu bylo bardzo duzo parmezanu, ale nie mial okazji sie rozpuscic, bo nie bylo dostatecznie cieple. bardzo ladnie podane na patelni, zjadlam co do okruszka. nadziewane (?) palki kurczaka byly bardzo ciekawa pozycja, mojemu mezowi smakowaly bardzo, mi mniej, ale to dlatego, ze nie toleruje koperku i natki pietruszki, ktorej bylo w nich pelno, ale samo danie warte uwagi - panierowane nozki kurczaka, chyba faszerowane, maslem, koprem i natka, bardzo soczyste, dosc tluste, bo (tak sadze) smazone na glebokim tluszczu, na pierzynce z cieciorki (~hummusie). danie z fantazja, pracochlonne, bardzo efektowne i sycace. na deser mialam ochote na ciasto marchewkowe, niestety go nie bylo, tak samo jak sernika i szarlotki ani tarty cytrynowej. bylo wiec tylko banoffee, tarta czekoladowa i owoce sezonowe pod kruszonka. tarta czekoladowa, ok, smak dobry, przewidywalny, owoce sezonowe to jablka z zurawina ze swiatecznym przyprawieniem (gozdziki?), kruszonka ciekawa w smaku, jakby palona, lekki deser, bardzo fajny. pyszna kawa. wyszlismy najedzeni, zadowoleni, pozytywnie zaskoczeni atmosfera, wystrojem, ale przede wszystkim jedzeniem. restauracja wyglada niepozornie, jak jeden z wielu dinerow, ale warta jest odwiedzenia, koniecznie na sataye. nadaje sie na wyjscie z rodzina (proponuja weekendowe brunche, lunche i sniadania), ale tez na spotkanie z przyjaciolmi.