pochwała niekonsekwencji

kanapki dobre, spróbowałem tej z serkiem camembert, szynką i ulubioną żurawiną. na ciepło z roztopionym serem smakowało super. niby tylko 10 zł,aleporcja jak dla mnie za mała, nie najadłem się tak jak chciałem.

pochwała niekonsekwencji to miejsce kultowe, gdzie pije się piwo, gada ze znajomymi i gra w planszowki. wystrój lokalu nie jest najpiękniejszy,alema swój klimat dzięki któremu miło się tam spędza czas.

update
------
ostatnio odkryłam coś lepszego niż piwo :napój imbirowy - wspaniały na pluchę, deszcz i depresję :)

naczosy dostaliśmy na zimno - niestety były fakapem,aleponoć na ciepło są ok. w moich najbardziej nie smakował mi sos majonezowy i ten zielony o.o. salsa pomidorowa jest ok. spróbuję je jeszcze kiedyś wziąć,alena pewno na ciepło.

dodatkowym minusem jest lokalny 'bard', który od jakiegoś czasu często odwiedza lokal i nawija na cały regulator do każdego, kto mu się nawinie. -. - nawet do obsługi...

w jeden z ostatnich tak ciepłych wieczorów tej jesieni, znajomy zaprasza do pochwały na celebrowanie rodzinnego święta w męskim gronie. z założenia takim wyjściom na miasto nie odmawiam, aczkolwiek nie znając lokalu, nie miałem wielkich oczekiwań - ot, kolejna osiedlowa knajpka na ochocie. na miejscu nie mogę wyjść z podziwu, bo lokal jest kompletnie zawalony ludźmi, zarówno w środku, jak i na zewnątrz nie da się wbić szpilki. rozumiem, że weekend, piąteczek i te sprawy,alejednak - to teraz nie jeździ się już do śródmieścia? ;) zajmujemy zarezerwowany dla nas zakamarek z widokiem na ogródek i raczymy się przez kilka godzin piwem. to raczej pub niż miejsce na wyniosłe okazje,aleczego chcieć więcej - piwo jest zimne, wybór spory, nie brakuje rzemieślniczych i lokalnych browarów. ceny warszawskie, tu akurat odległość od centrum nie ma znaczenia. toaleta czysta, obsługa uśmiechnięta. tłok oznacza też kolejkę po napoje,alez tym można się liczyć wszędzie. kiedy łapie nas ssanie w żołądku, wyskakujemy na pizzę obok i wracamy.

bardzo przyjemna, bezpretensjonalna miejscówka, rozsądnie obłożona nawet w poniedziałkowy wieczór. wpadliśmy tu ekipą zomatowców po kolacji w pobliskiej restauracji na mały chillout z  czymś mocniejszym. u mnie skończyło się to rozgrzewającym napojem imbirowym (przyjemny, cytryna, goździki i efekt), lecz bogactwo menu drinkowo-koktajlowo-piwnego i tak robiło wrażenie.  mignęły mi gdzieś jeszcze proste, lecz podawane z finezyjnie układanymi kiełkami tosty
oraz bardzo czekoladowo wyglądające ciasto, a więc jedzący też nie powinni się rozczarować. ze względu na ciemności ciężko mi ocenić dokładnie klimat wnętrz,alesprawiały wrażenie sympatycznych, kolorowych i zdecydowanie zachęcających do kolejnej wizyty ;)

po kolacji w shuku udaliśmy się jeszcze "na jednego" do pochwały niekonsekwencji - dokładnie po drugiej stronie ulicy. bardzo kameralne (ale z ogródkiem) miejsce znajduje się w specyficznym minizagłębiu knajpianym. i zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. niewielka, alternatywna "pubokawiarnia" w klimacie kojarzącym się bardziej z pragą niż z ochotą - dość ciemne wnętrze, oryginalny wystrój, duży wybór piw rzemieślniczych,aleteż i napojów bezalkoholowych. fajna muzyka, ogólnie atmosfera bez cienia zadęcia. jeśli jednak ktoś cierpi na gastronomiczną klaustrofobię, niech lepiej nie wybiera miejsc na końcu sali, za załomem baru - jest tam naprawdę ciasno.alez drugiej strony - przytulnie ;) w sześć osób jakoś się zmieściliśmy, choć barman, przynosząc napoje, musiał wykazać się odrobiną umiejętności ekwilibrystycznych.

gdyby kiedyś zdarzyło się, że pochwała będzie musiała szukać nowego lokalu (czego oczywiście nie życzę) - serdecznie zapraszam na bielany! :)

po wielkiej uczcie w shuku obeznana w terenie baśnia zaprowadziła nas do tego podobno kultowego dla okolicy miejsca. lekka ciemność, ciekawe roboty i wycinani ludzie na ścianach, jazzująca spokojna muzyka tworzą idealny klimat do czilowania. 
do wyboru mamy tu szeroki wachlarz napitków, zarówno alkoholowych, jak i herbat, smoothie i innych. mam pewien dylemat z oceną, bo wybrałam chyba nie za dobrze - szprycer z białego wina, mięty, soku pomarańczowego (który pewnie byłby lepszy, gdyby użyto soku świeżego, a niestety był taki z kartonu). tak więc napój mi nie do końca podszedł,aleklimat miejsca oczarował. może kiedyś jeszcze tu zawitam i odczaruję stronę kulinarną!

ach ileż wspomnień z tym miejscem. przychodziłam tu z przyjaciółką na kawki, herbaty, gorące czekolady i ciacha. siedziałyśmy zawsze wiele godzin i streszczałyśmy pół roku niewidzenia. to bardzo przytulna kawiarnia, z dobrą muzyką i fajnymi rysunkami robocików na ścianach. tym razem odwiedziłam ją z całą ekipą smakoszy i zamówiłam jaśminową herbatę oraz czekoladowe ciacho. słodkie jak masakra,alewilgotne, mocno czekoladowe i pyyyszne. uwielbiam tę miejscówkę i odwiedzę ją na pewno jeszcze z tysiąc razy ;)@

z racji bliskości miejsca pracy, a później również zamieszkania w pochwale bywam regularnie.
miejsce z klimatem, jak opisują moi znajomi, choć ja nie bardzo czuję jaki to klimat.
lokal niewielki, urządzony niskim kosztem, zbieranina mebli i dodatków. na zewnątrz ogródek. zwykle sporo gości, czasem trudno o stolik,alenie ma problemu z rezerwacją.
obsługa miła, choć częściowo ekscentryczna, zależy od ciśnienia atmosferycznego i osoby za barem...
duży wybór piw, ciekawe koktajle - owoce z jogurtem lub lodami, herbaty, kawy i inne. brak wysokoprocentowego alkoholu.
jest co zjeść - m.in. tosty, kanapki, ciasta,
zwykle celuję w kanapki na ciepło (camembert, żurawina, szynka) - odpowiednia wielkość, cena przeciętna, świeże i smaczne, przygotowane tuż przed podaniem.
menu trochę prosi się już o odświeżenie.

sympatyczne miejsce na ochocie, gdzie wieczorem można wypić piwo, zjeść tosta i spotkać pełen przekrój społeczeństwa. tuż obok trzy inne knajpy, więc jest gwarno,alenie tłoczno.