w jeden z ostatnich tak ciepłych wieczorów tej jesieni, znajomy zaprasza do pochwały na celebrowanie rodzinnego święta w męskim gronie. z założenia takim wyjściom na miasto nie odmawiam, aczkolwiek nie znając lokalu, nie miałem wielkich oczekiwań - ot, kolejna osiedlowa knajpka na ochocie. na miejscu nie mogę wyjść z podziwu, bo lokal jest kompletnie zawalony ludźmi, zarówno w środku, jak i na zewnątrz nie da się wbić szpilki. rozumiem, że weekend, piąteczek i te sprawy, ale jednak - to teraz nie jeździ się już do śródmieścia? ;) zajmujemy zarezerwowany dla nas zakamarek z widokiem na ogródek i raczymy się przez kilka godzin piwem. to raczej pub niż miejsce na wyniosłe okazje, ale czego chcieć więcej - piwo jest zimne, wybór spory, nie brakuje rzemieślniczych i lokalnych browarów. ceny warszawskie, tu akurat odległość od centrum nie ma znaczenia. toaleta czysta, obsługa uśmiechnięta. tłok oznacza też kolejkę po napoje, ale z tym można się liczyć wszędzie. kiedy łapie nas ssanie w żołądku, wyskakujemy na pizzę obok i wracamy.