kiedy zobaczyłam na nieistniejących już gastronautach.pl krystynkę, postanowiłam iść tam bez wahania. byłam w katowicach, byłam na kacu, potrzebowałam domowego jedzenia, więc krystynka od razu wydałą mi się odpowiednia.
na miejscu powitał mnie dość przeciętny, ale nawiązujący do historii krystynki wystrój i przemiła ekipa za barem.
jeśli chodzi o jedzenie zdobyli wtedy moje serce kremem z dyni z oliwą truflową - pamiętam jak dziś i to właśnie na zupy najczęściej powracam. są nieziemskie! zawsze z akcentem sezonowym, zawsze smacznie i w dobrej, odpowiedniej cenie - zawsze z pozoru zwykła zupa ze specjalnym skadnikiem od krystynki skrada moje serce! ponadto stała karta smaczna, bez udziwnień, po prostu żeby się najeść jak u krysi- swojsko, prosto, dobrze!
bardzo przystępne ceny, przemiła obsługa i widać, że z czasem wszystko powoli się tam rozwija. powstają wydarzenia tematyczne dla klientów, teraz powstał letni ogródek - widać,ze właścicielka się bardzo stara i wcale nie próbuje sprostać najnowszym trendom, zachowując odrębny charakter lokalu - i bardzo dobrze w tym przypadku.
polecam całym sercem - na rodzinne obiady, na szybki obiad, na kaca i na całe mnóstwo okazji - najlepiej w towarzystwie nie tylko krysi. :)