wróciłem po roku i jedzenie jest niezmiennie na wysokim poziomie. tym razem wziąłem smażone tajskie bakłażany z kurczakiem - świetne, bardzo aromatyczne, wręcz uderzające mieszanką przypraw i smaków, których nie spotyka się na co dzień. ryż jaśminowy był świetny i żałowałem, że nie było go więcej. do dania wziąłem jeszcze jajko sadzone i był to raczej chybiony pomysł - jajko jak jajko, nic ciekawego nie wniosło. moje towarzystwo bardzo chwaliło łososia.
z kolejnej wizyty: świetny pad med mamuang, czyli smażone orzechy nerkowca stir fry z kasztanami wodnymi. mało ostre, bardzo aromatyczne, zwłaszcza od oleju sezamowego. niezbyt ciekawy pad kra-prao, mielona wołowina ze słodką bazylią. bardzo dobry pad thai ze smażonym makaronem i tofu, chociaż niezbyt ostry.
pad king mało ostry, głównie czuć imbir. dobry, ale nic specjalnego. khaw kling z mieloną wieprzowiną w porządku, nie przeszkadza 5 papryczek w skali ostrości. zielone curry nie jest specjalnie ciekawe, mało gęste przez co nie pasuje dobrze do tofu, dużo anyżu, średnio ostre. zupa kuy teav tom yum jest męcząca - dużo składników, których nie można jeść (łodygi trawy cytrynowej, imbir), smakowo bez rewelacji.
jedzenie jest naprawdę ostre - nie ma żartów. ostrość 3 jest bezpieczna. duży plus za to, że nie jest tłuste, więc posiłek jest lekki, nawet w upał. porcje niezbyt duże, ale da się najeść. nie czeka się długo. ceny raczej wysokie, ale patrząc na jedzenie - uzasadnione.