podobno świętych miejsc się nie ocenia, więc nie zamierzam tego nawet robić, nie należy podawać nawet gdzie się klub znajduje, bowiem wszyscy to wiedzą. byłem tam kilka razy, mnie nie urzekło, trochę duszno, jedzenie liche – możem dziwak? z drugiej jednak strony jest to typowy klub kazimierza, typowy swoją nietypowością. co więcej zapomina się czasem w tych recenzacjach, że knajpa ta nie służy do tego, aby coś dobrze zjeść, nie od tego są kluby takie jak alchemia. jak chcesz zjeść dobrze i fikuśnie, to sobie znajdź inny lokal, jak chcesz coś przekąsić do piwa, (przed lub po) zjeść sałatkę, których mają sporo, czy napić się w niezłym otoczeniu lapki wina to śmiało możesz wybrać się do alchemii. w tego typu miejscach raczej tworzy się dobry klimat do rozmowy przy rozlicznych stolikach. w każdym z nich po 8-10 stolików, a zatem trochę wiary tam wejdzie. idealne miejsce na pogawędkę w kilka osób. w knajpie są trzy dosyć duże pomieszczenia na parterze, parę stolików wzdłuż lokalu z widokiem na plac nowy. parę dni byliśmy z żoną na koncercie zespołu warstadt (polecam muzę – za tekst i tony… dobrego dźwięku) i ponownie zawitaliśmy do alchemii (koncerty odbywają się w piwnicy tego klubu-restauracji). w środku sporo pomieszczeń i półkomnat, całkiem wygodne sofy, można spokojnie zaszyć się przy drinku. skoro jesteśmy już przy drinku to wzięliśmy gin na toniku oraz bols z sokiem pomarańczowym i malinowym i za wszystko wyszło jakieś 30pln – zatem bardzo przyjemnie. jeśli wyczaicie jakiś wasz ulubiony zespół, który gra w alchemii, to na pewno warto zajrzeć i przy okazji coś zjeść. ostatnio jest w całym krakowie moda na burgery, w alchemii też mają. skoro to dobry biznes, to czemu nie wykorzystać mody, aby zamienić wołowinę w złoto?