singer


cinntonic
4
2 yıl önce
kazimierz
lovely small bar with great service. great atmosphere, the outside seating is made from singer sewing machines and the inside seating is dim and sexy.
0
bruno79
5
5 yıl önce
kazimierz
chyba najlepsze imprezowe miejsce na kazimierzu w krakowie. dobre drinki, shoty, fajna obsługa. najważniejsza jednak jest dobra impreza i fantastyczni i przyjaźnie nastawieni ludzie :) jak wrócę do krakowa to na bank ich jeszcze odwiedzę :) 
0
fabcos
3
7 yıl önce
kazimierz
będę mało oryginalny. bardzo klimatyczne miejsce ze swoją duszą. kwintesencja kazimierza. niska ocena za słabą kawę i jeszcze słabszego spritza aperola.
0
derwisz
5
7 yıl önce
kazimierz
nigdy nie omijamy singera w wędrówkach po krakowskim kazimierzu. tylko dwa razy odeszliśmy z kwitkiem, bo nie było miejsca. nieodparcie przyciąga nas zawsze to najbardziej magiczne, kultowe miejsce w krakowie, na kazimierzu, a może i w całym kraju. ta atmosfera, ten nastrój są niesamowite! niepowtarzalne! stały półmrok, bo przez grube bordowe zasłony nie przenika nigdy słońce. na ciemnych stołach zawsze białe zapalone świece na białych talerzykach, na ścianach okrytych ciemnobordową boazerią czerwone abażury do kinkietów i pęknięte duże stare lustra.
w głównej sali z bufetem dominuje duży obraz przedstawiający rozpędzone w galopie konie, ale z damskimi nogami w czerwonych szpilkach! do tego nastrojowe trzy obrazy czarno-białe przedstawiające sylwetki kobiet, przetykane szarymi jak pasiaki obozowe pasami. może to nawiązanie do historii kazimierskich żydów?
falisty sufit, drewniana podłoga z desek, stare, ciemne meble, a część stolików przerobiona ze starych maszyn do szycia singer (stąd nazwa lokalu).
i ta cudowna, upojna muzyka z precyzyjnych kolumn głośnikowych. raz klasyczny, swingujący jazz amerykański, raz odgłosy klezmerskich pieśni, raz jakieś ballady, bluesy, albo specjalnie dobrane świąteczne jazzujące kolędy i angielskie piosenki bożenarodzeniowe. chce się tu siedzieć i szeptać godzinami...
teraz, w listopadowe, deszczowe sobotnie popołudnie znowu weszliśmy po obiedzie na kawy z likierem. ten sam zestaw co zwykle: kicia latte z czekoladowym baileysem i do tego sernik, a ja cappuccino z advocatem. na życzenie bufetowa pogłośniła znakomity jazzzik /akurat szło boogie.../, co zagłuszyło jakiś pulsujący szum, jakby z chłodziarki? u wejścia pali się kominek i czuć przyjemny zapach drewna. klimat zaczarowany.
0
oturum aç
hesap oluştur