są kluski, jest fajnie. długo się wahałam czy podjąć się tej recenzji. bo co niby pisać, gdy wszystko jest już powiedziane?
ale zacznijmy od początku. przemierzając trasę politechnika-centrum, centrum-politechnika, można naprawdę przeoczyć pewne makaronowe maleństwo mieszące się przy żwirki. niby szyld jest, ale lokal jest niewielki i łatwo go pomylić ze znajdującą się obok żabką. natomiast w środku jest czysto, jasno i bardzo przestronnie jak na kilka metrów kwadratowych. jest lada, a za ladą uśmiechnięta kelnerka zwraca się na ty i pyta co podać.
a co można zamówić? makarony. ostre, pomidorowe, śmietanowe, penne, spaghetti, pełnoziarniste... sosów jest 12, makaronów 4, wielkości 3 (s,m,l) więc kombinacji jest niezliczona ilość. poza tym, tuż za kelnerką kręci się kucharz, którego pracę można podglądać i podszepnąć czy bardziej ostre, z cebulką czy bez czosnku. miałam dużo różnych życzeń i wszystkie zostały spełnione. co polecam? amatricianę. na pełnoziarnistym makaronie (czyli szybkie jedzenie na wynos wcale nie musi być niezdrowe). jest pikantna, pomidorowa i z boczkiem. do tego tarty ser na wierzch, 2 listki bazylii i za 9.95 zł mam obiad z głowy. a że to czyste węglowodany i trochę tłuszczu to nawet s-ką można się nieźle zapchać. w dodatku szczelnie zapakowana przeżyje nawet jazdę przez rozkopane centrum albo długą drogę na drugi koniec kampusu.
minusy? jest jeden. dzikie tłumy w okolicach 14-15.00. studenci biegną po obiad, okoliczni pracownicy wpadają po drodze na lunch a ja gdzieś wciśnięta w kąt usiłuję się dopchać po moje kluseczki. ale smak rekompensuje czekanie, a cierpliwość jest wszak cnotą. poza tym obsługa nawet w tak podbramkowych sytuacjach staje na wysokości zadania i nigdy nie pomyli zamówienia, jest miła uśmiechnięta i pamięta kto nie chciał cebuli. podziwiam za to i jestem wdzięczna.
podsumowując, polecam. jestem średnią fanką makaronów, ale te mają coś w sobie. chyba chodzi o tę różnorodność dodatków i naprawdę sporą ilość przypraw. powiem jedno, jest smacznie, jest szybko i jeśli zdobyli moje niemakaronowe serce, to mają w sobie to coś. będę wracać, szczególnie jak przyjdzie szara, mokra, paskudna zima. wtedy pudełeczko z makaronem stanie się moją bratnią duszą.