coś innego. knajpka przyjemna, choć wystrój pozostawia wiele do życzenia, bo jedzenie na stołach z lastriko jest trochę jak jedzenie w święto zmarłych posiłków na grobach przez cyganów, no i te kamienne ławy - też niezbyt, no ale rozumiem, że taka była idea wystroju.
jeśli chodzi o najważniejsze, czyli jedzenie, to muszę przyznać, że w menu są ciekawe propozycje. ja jadłam akurat cous cous - całkiem poprawny, choć to danie było trochę mdłe - może więcej przypraw? kosztowałam też pieczonego banana - ciekawy, choć całego chyba bym nie zjadła. inne osoby z mojego towarzystwa zamówiły polędwiczki - były poprawne, rybę - makrelę - smakowała, no i mafę - smakowała średnio. napoje były dobre, tj. świeżo wyciskany sok, koktajl ananasowo-kokosowy, napój z hibiskusa i piwo z sokiem z zielonych bananów - choć trochę się zawiodłam, bo myślałam, że to będzie jakieś piwo afrykańskie, a nie polskie z sokiem z zielonych bananów, ale było ok. a najlepsze były desery, tj. deser mango-kokosowy - dobry, choć bardzo słodki, a mus z mango bardzo dobry - wcale nie był dosładzany. ogólnie jedzenie warte spróbowania, ale jeśli poszłabym tam jeszcze raz, to na koktajl i deser, a nie na danie główne. a, zapomniałam o przystawkach - kurczak w panierce kokosowej z dipem z mango - bardzo dobry, a kanapeczki z pastą rybno-bulowo-maniokową takie sobie, bo to jak ryba z glonem.
obsługa miła, choć myląca się, ale to dlatego, że było duże obłożenie przy tylko 1 kelnerze.