leonardo


broneq
5
9 yıl önce
stare miasto
jak co roku zabrałem małżonkę na urodzinowy obiad do restauracji serwującej włoską kuchnię. ale bez zbędnych prywatnych wstępów.

wejście od ul. szpitalnej jest dobrze oznaczone, choć minusem całego starego miasta jest brak możliwości podjechania samochodem (dziś bardzo wiało).

wystrój: do restauracji schodzimy dobrze oświetlonymi przez świetlik w dachu schodami, którym towarzyszy ciekawa architektonicznie fontanna-wodospad.
od wejścia wnętrze jawi się jako włoskie z podkreśleniem dobrej jakości materiałów użytych do jego wykonania. poszczególne sale mają wystrój tematyczny. my dostaliśmy, a w zasadzie wybraliśmy, bo ruch był niemal żaden, stolik w sali win. klasyczna krakowska piwnica ozdobiona jest meblami w stylu włoskim oraz ścianką z winami. stoliki ustawione są w odpowiednich odstępach i są odpowiednio duże, żeby pomieścić talerze, kieliszki z winem, mały ozdobny bukiet i pozostawić nieco miejsca na ręce zakochanych splecione w miłosnym uścisku - ach, jednak taka mała nutka romantyzmu się wkradła.

obsługa: pani kelnerka bardzo uprzejma, podeszła do nas niezwłocznie z kartami dań i win. ogólnie trzeba przyznać, że czasowość obsługi była na najwyższym poziomie. wręcz zastanawiam się, czy nie byliśmy obserwowani przez jakąś kamerę przemysłową, ale nie zauważyłem takowej. pani kelnerka zjawiła się dokładnie po tym jak złożyliśmy karty aby przyjąć zamówienie, a następnie w trakcie obiadu pojawiała się zawsze niemal od razu po tym, jak kończyliśmy jeść kolejne dania, aby zabrać talerze i sztućce.
w zasadzie jedyny zgrzyt jeśli chodzi o obsługę to fakt, że pani kelnerka zapomniała o naszej herbacie. składając zamówienie bardzo konkretnie zażyczyliśmy sobie, aby herbatę podano nam dopiero do dania głównego. po podaniu dania głównego czekaliśmy na herbatę, która jednak nie dotarła.
niemniej jednak gdy tylko pani kelnerka przyszła po ostatnie talerze od razu zdała sobie sprawę z tego o czym zapomniała. nie rozgniewało nas to za nadto, jednak z uwagi na brak czasu podziękowaliśmy już wtedy za herbatę i poprosiliśmy o rachunek, który również bardzo szybko dostaliśmy, wraz z terminalem do płatności kartą.

jedzenie: samo menu jest nie przeładowane co dobrze o nim świadczy. nie lubię gdy do wyboru mam 10 stron drobnym drukiem!
po złożeniu zamówienia pani kelnerka podała nam ciepłą bułeczkę panini z oliwą z oliwek z suszonymi pomidorami. jako, że moja żona uwielbia oliwę i trochę się na niej zna fakt, że wyraziła się o niej bardzo pochlebnie należy uznać za prawdę. mnie również bardzo smakowała.
po chwili, jeszcze przed przystawkami otrzymaliśmy prezent od szefa kuchni - ma niewielkim plasterku wędzonej piersi z kurczaka marynowanej w occie balsamicznym podanej z rukolą. był to kolejny wilki plus z uwagi na wyborny smak!
przechodząc do menu: na pierwszej stronie widoczne są dwa dania szczególnie polecane przez szefa kuchni. dalej znajdujemy przystawki. my zdecydowaliśmy się na plastry wędzonej kaczki z vinegrette musztardowym i gruszką gotowaną w winie. tu znowu rozpływaliśmy się nad smakiem, który został nam podany na talerzu. kaczka bardzo krucha i delikatna, gruszka o bardzo neutralnym (nie za kwaśnym) smaku z doskonałym sosem musztardowo miodowym i znowu rukolą. pychota!
następnie, wiedziony notką biograficzną o leonardo davincim zamówiłem zupę minestrone leonardo z wieprzowiną. w zasadzie nie wiem co mnie skusiło, gdyż nie jestem fanem zup. ta jednak była całkiem dobra, takie 4 na 5. smakowała trochę jak pomidorowa z cukinią i kawałkami mięsa wieprzowego, które to mięso nadawało jej smak nieco przypominający smak zup w restauracjach orientalnych. ciekawe, ale drugi raz bym się nie zdecydował. mojej żony zdanie jest podobne.
danie główne: moja żona zachęcona pierwszą stroną menu zdecydowała się na polecany przez szefa kuchni comber z jelenia z sosem śliwkowym, tortellacci grzybowo-kapuścianym i blanszowanym jarmużem. smak mięsa był naprawdę dobry, jednak przy tej cenie porcja była doprawdy mała i a dodatek podana na dość dużym talerzu co dodatkowo sprawiało wrażenie maleńkości porcji. o ile mnie mięso bardzo smakowało, o tyle moja żona wydała się nieco zawiedziona pierożkami, które uznała za nie wyróżniające się.
ja wybrałem zielone tagliatelle z mulami i krewetkami z białym winem. makaron bardzo dobry, z odpowiednią ilością oliwy i czosnku, do tego naprawdę spora ilość bardzo dobrych krewetek (w kawałkach) oraz około 10 muli w muszlach. te mule niestety trochę zepsuły całość gdyż jedna z muszelek musiała się w procesie przygotowywania ukruszyć i niestety trafił ów ukruszony kawałeczek na mojego zęba razem z makaronem. gdy chrupnęło myślałem, że mam po zębie (w zasadzie tylko z tego powodu za jedzenie o jedną gwiazdkę mniej). na szczęście nic mi się nie stało, ale już do końca dania jadłem bardzo ostrożnie i powoli. całość smaku znakomita, danie warte swojej ceny. moja żona nie lubi owoców morza, więc nie wiele mogła tu dodać.
(z mulami jest jeszcze jeden problem. gdy raz spróbuje się ich z grilla/ogniska bezpośrednio na plaży tuż po tym jak samemu się je odnajdzie i złowi to już nigdy w żadnej nawet najlepszej restauracji nie będą one tak dobre jak wtedy. ja w 2006 roku jadłem nad morzem czarnym własnoręcznie złowione mule...)

jakość/cena: początkowo ceny wydawały się dość wysokie, jednak po tym ile zamówiliśmy dań i po tym jak dobrze i syto się po nich czuliśmy kwota końcowa nie wydawała się wygórowana. nie można zapomnieć, że jest to ścisłe centrum krakowa!
bardzo dużym plusem (na miarę dodatkowej gwiazdki przy ocenie) było to, że za brak dostarczenia herbaty otrzymaliśmy rabat 10% od całej kwoty rachunku.

ostatnie słowo: zdecydowanie warto było przyjść do leonardo. jedzenie było bardzo dobre a obsługa miła i bardzo rzetelna. jeżeli nadarzy się okazja z pewnością zawitamy tu ponownie. polecamy.
0
oturum aç
hesap oluştur