na początku, tuż po otwarciu koszyków, raził mnie w barze chaos. nie było menu, miejsce otwierane na prędce, ale obsługa już wtedy była z jajem i potrafiła zrobić na prędce dobry koktajl. teraz jest już to wszystko bardziej poukładane, a panowie zwijają się jak w ukropie. ceny warszawskie, biorąc pod uwagę specyfikę miejsca, mnie osobiście nie bulwersują. mają tam np. dobre sauvignon blanc z nowej zelandii na kieliszki, pytają o smaki, są szybcy i sprawni w robieniu drinków. czasem można z młodymi barnamami pogadać, choć wieczorami w lecie i szczególnie w weekendy do baru trzeba chwilę postać, by w ogóle się dopchać i złapać z nimi kontakt. fajne, autorskie aperitify. na przeczekanie jak znalazł, wpadam przed lub po kolacji, jeśli jestem w koszykach na kolacji lub warsztatach kulinarnych akurat.